czwartek, 6 sierpnia 2015

Ulubieńcy ostatnich miesięcy: foreo, golden rose, lily lolo, sylveco, natur vital i I heart makeup

Witajcie :). Te z Was, które znają mojego bloga wiedzą, że te same kosmetyki bardzo rzadko zostają ze mną na dłużej. Jeszcze większą rzadkością jest znalezienie specyfiku, który zasługuje na miano ulubieńca. Zapraszam więc do czytania, jakie na taki tytuł zasłużyły.


Bardzo pozytywnie zaskoczona byłam tuszem do rzęs od Golden Rose - miracle lash. Jest to najtańszy tusz, jaki kiedykolwiek używałam, ale już od pierwszego malowania wiedziałam, że to jest to. Przekonałam się do silikonowych szczoteczek, a tusz wydłuża, pogrubia i co dla mnie ważne - nie skleja rzęs. Ideał za niecałe 11 złotych ;).


Następnie pojawiła się paletka od I heart makeup,  naked chocolate. Cienie dosyć długo leżały w szufladzie i właściwie dopiero od początku wakacji używam ich niemal codziennie. Znalazło się tam 16 kolorów, od matowych po błyszczące i spokojnie można z ich pomocą zrobić zarówno dzienny jak i wieczorny makijaż. Cienie nie osypują się, wytrzymują cały dzień na powiece. Po prostu świetny produkt.


Foreo luna jest tutaj jedynym akcesoriem, ale spokojnie zasługuje na miano mojego ulubieńca wszech czasów. Po przebojach ze szczoteczką soniczną z hebe udało mi się zakupić na promocji lunę do cery normalnej i jestem z niej maksymalnie zadowolona. Po myciu twarzy z jej pomocą cera jest świetnie oczyszczona, a zaskórniki otwarte znikają. Chociaż jej cena jest wysoka, to luna jest jej naprawdę warta. (A jeśli myślicie nad jej zakupem, a cena Was odstrasza, to sprawdzajcie od czasu do czasu stronę internetową Douglasa. Właśnie tam zakupiłam szczoteczką z cenie Luny mini, a również na te mniejsze czasem bywają promocje)
W jednym z denek pojawiła się wzmianka o tym, że nigdy mi się nie zdarzyło, abym jakikolwiek balsam do ciała kupiła drugi raz. Jednak obawiam się, że kojący balsam od sylveco będzie wyjątkiem ;). Produkt świetnie nawilża i natłuszcza skórę, ale jednocześnie szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej warstwy. Do tego ma piękny, miętowy zapach.


Podkład oraz korektor lily lolo były pierwszymi minerałami, na  jakie się zdecydowałam. I zostanę  przy nich na bardzo długo ;). Mają może nie idealne, ale świetne krycie. Korektor idealnie chowa moje cienie pod oczami oraz większość przebarwień, chociaż sam podkład też dosyć dobrze sobie z tym radzi. Jednak co najważniejsze z moją problemową cerą, nie zapychają. Cena również nie jest zła, zwłaszcza, że kosmetyki są bardzo wydajne. Szukam jeszcze wprawdzie odcieni idealnych, bo początkowo wybrałam za jasne, ale zdecydowanie polecam.


Ostatni produkt, to maska aloesowa do włosów natur vital, która i u mnie stała się hitem. Bez znaczenia jest, czy użyję jej przed czy po myciu, bo włosy i tak są świetnie nawilżone i niesamowicie miękkie. Równie dobrze sprawdza się na skalpie, który ostatnio bywa u mnie podrażniony, a natur vital również tutaj świetnie się spisuje.


Dajcie znać, jacy są Wasi ulubieńcy, może sprawdzą się również u mnie :).

8 komentarzy

  1. od dłuzszego czasu ciekawi mnie ta maska :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam maskę z Natur Vital, a Foreo Lunę kiedyś na 100% kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czaję się na podkłady mineralne, ale jakoś nie mogę się zdecydować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też się zastanawiałam nad tą czekoladową paletką, uwielbiam palety od MUR :)

    OdpowiedzUsuń
  5. foreo bardzo bym chciała, może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietni ulubiency. Chciałabym wypróbować tusz !
    ;))
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze ♥