Oprócz kondycji włosów muszę dalej ponarzekać na wypadanie, bo mimo, że jest lepiej, to w najbliższym czasie wybieram się zrobić morfologię, i jeżeli coś ma być, to podejrzewam niedobór żelaza. Po odebraniu wyników chcę też się wybrać do trychologa, żeby wiedzieć na czym stoję :/.
W pielęgnacji pojawiła się tylko jedna nowość, chociaż sporo kosmetyków dobija dna. Październik będzie miesiącem zaopatrywania się w całkiem nowe, włosowe zapasy :D. Nowym nabytkiem jest słynna odżywka nivei, czyli long repair. Przez długie miesiące byłam do niej bardzo uprzedzona (czy każda włosomaniaczka na początku zdobywania wiedzy czuje wstręt do jakichkolwiek silikonów? :D), ale gdy tylko raz jej użyłam to się zakochałam :D.
Ale może zacznę od szamponów ;). Może uda Ci się zgadnąć czego używałam? Tak, jak zawsze płyn aloesowy facelle :D. Chociaż o wiele częściej sięgałam też po Volume z YR, który zaczynam powoli doceniać. Dałam też kolejne szanse szamponowi naturalne oleje z biovaxa oraz pszeniczno-owsianemu z sylveco. Niestety dalej z marnym skutkiem. Przechodząc do odżywek, użyłam na razie jednokrotnie nivei, bo chociaż zauważyłam, że moje włosy proteiny lubią, to nie chcę przeholować. Drugim kosmetykiem była wygładzająca odżywka sylveco, ale pomieszana z maską, bo gdy użyję jej solo, włosy są jakieś "tępe" i nieprzyjemne w dotyku :/.
Przejdźmy więc do masek, tu jest odrobinę większa różnorodność, ale jak wspomniałam na samym początku, przez to, że używałam ich głównie w roli odżywek - szału nie ma ;). Moja ukochana natur vital wylądowała na włosach raptem raz czy dwa razy (skandal! :D). Więcej używałam za to lnianej maski sylveco, ale niestety głównie po to, żeby ją skończyć. Tak jak w przypadku odżywki sylveco, włosy są po niej jakieś sztywne i nieprzyjemnie w dotyku, dlatego mieszałam ją z innymi maskami - ukochaną ajuwerdyjską z planety organicy (kilkakrotnie wystąpiła na mojej głowie solo ;)), kallosem color, biovaxem z keratyną i jedwabiem oraz maską jajeczną Babuszki Agafii.
Na końcówki nakładałam tak jak w poprzednich miesiącach olej arganowy lub makadamia. Oprócz tego dalej używałam serum wygładzające YR, a także wróciłam do jedwabiu z biovaxu, który przydałoby się wydenkować ;). Na skalp raz użyłam oleju na porost włosów khadi. A co do wcierek, to wydenkowałam lotion z żeń-szeniem z seboradinu i wróciłam do niger'a z tej samej firmy. Dzięki temu włosięta urosły 2 cm.
Jakie plany na październik? Przede wszystkim w końcu wrócić do olejowania, bo włosom wyraźnie tego brakuje - znowu zaczęły reagować ogromnych puchem i sprężynkami na pogodę, co dość dawno się nie zdarzało. Chcę też dostarczać włosom sporo protein, bo we wrześniu to nieco je ratowało ;).
A jak tam Twoje włosięta we wrześniu? A! I zapraszam Cię na nowy fanpage bloga TUTAJ :)
Mimo "zaniedbania" dalej ładnie się prezentują :) Też planuję wrócić w październiku do olejowania, jaki olej polecasz? :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy uwielbiają arganowy i macadamie :) Kiedyś hitem był winogronowy, ale jak widać już im się przejadł :D
UsuńTo teraz musisz odwdzięczyć się włosom ;) Szczególnie że idzie sezon typowo jesienno-zimowy i zawsze trzeba o nie bardziej wtedy zadbać. Wydaje mi się, że w takim sezonie najmilej jest robić jakieś rytuały urodowe, tak że na pewno się uda ;) Mój wrzesień przebiegł bez rewelacji, ale podsumuję go u siebie na blogu i zobaczymy konkretnie, jak to z nim było ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam też do siebie :)
Ładne masz te włosy :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy we wrześniu...nie jestem z nich zadowolona, ale cii, bo jeszcze usłyszą ;D Nie są takie jakbym sobie marzyła - puszą się, kręcą w którą stronę chcą i coraz częściej zdarza im się tzw. Bad Hair Day.
OdpowiedzUsuńMimo małego zaniedbania włosy wyglądają bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy są za to ciągłym puchem przez te zmiany pogody :P
OdpowiedzUsuńNie widać tego "zaniedbania" :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko i tak masz śliczne włosy ;)
OdpowiedzUsuńI tak są ładne, choć znam te problemy z "puchem"...
OdpowiedzUsuńI też się wybieram do trychologa.
Zapraszam Cię do zabawy Liebster Blog Award poprzez nominowanie Ciebie i Twojego bloga. Więcej informacji u mnie w notce ;)
OdpowiedzUsuńNie widac zeby ucierpialy, bardzo ladnie sie prezentuja :)
OdpowiedzUsuńjej jak ja nie lubię jak się włosy puszą ..... mam to samo
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do zabawy o nazwie Liebster Blog Award. Jak masz ochotę, to zajrzyj ;)
OdpowiedzUsuńw grupie jeszcze nie jestem ale mentalnie jestem ze wszystkimi zapuszczającymi :D właśnie napisałam post o moich nieszczęsnych włosiskach. Zapraszam do obserwowania:D narazie jestem sama jak ten palec:( pozdrawiam wszystkie zapuszczające :D
OdpowiedzUsuń