Witaj! :) Przepraszam Cię za małe opóźnienie z postem, ale przez kilka ostatnich dni nie mogłam się za nic zabrać. Dopadł mnie niestety mały dół przez włosy, które dalej wypadają w sporych ilościach. W ostatniej aktualizacji pisałam, że wybieram się na badania krwi, a także do trychologa. Te pierwsze mam już za sobą i chociaż mogę powiedzieć, że nawet spodziewałam się anemii, to zarówno żelazo, jak i tarczyca, i kilka innych wyników wyszło w jak najlepszym porządku, a ja zamiast się cieszyć, miałam okropny humor, bo dalej nie znam przyczyny, dlaczego straciłam aż półtora centymetra w obwodzie kucyka. Wracając natomiast do posta, dzisiaj chciałabym Ci przedstawić maskę, o której na blogu już kilkukrotnie wspominałam. Mowa tu o ajuwerdyjskiej masce z planety organicy, która już niedługo będzie dobijać dna. Zapraszam do kontynuacji.