Dzisiaj chciałam napisać o kremie brzozowo-nagietkowym z sylveco. Sama firma zrobiła na mnie dosyć spore wrażenie, nie mówiąc już o tym, że jest jedyną firmą jaką znalazłam, która w swoim asortymencie posiada kremy bez gliceryny, która mnie zapycha.
Niektóre z Was pewnie już wiedzą, że swego czasu miałam przeogromne problemy z cerą, miałam skłonność do dużych wyprysków ropnych, i chociaż to udało mi się w większej mierze opanować, moja skóra dalej zapycha się dosłownie wszystkim, a oprócz tego mam ogromną skłonność do wszelkich uczuleń ( dostałam tragicznego uczulenia na słynny żel aloesowy z gorvity. O siemieniu lnianym już nie wspominając ;) ) Znalezienie więc odpowiedniej pielęgnacji do tego typu cery jest naprawdę mega wyzwaniem!
Krem z sylveco kupiłam jako odżywcze mazidło na noc po zachwytach nad lekkim kremem brzozowym. I chociaż wiedziałam, że z takim cięższym kremem w przypadku mojej skóry mocno ryzykuję, postanowiłam spróbować. W zapewnieniach producenta jest bowiem działanie oczyszczające i antybakteryjne. Krem ma łagodzić podrażnienia oraz stany zapalne, i jest przeznaczony do każdego rodzaju cery.
Firma sylveco jak zauważyłam bardzo szybko rozwinęła się w ostatnim czasie, a jako, że jej produkty tworzone są na terenie mojego miasta - kosmetyki są nawet w wielu aptekach, drogeriach, a nawet widziałam je w małym osiedlowym kiosku. Oprócz tego możemy je zamówić na wielu stronach internetowych, w tym na stronie producenta. Dostępność więc w tym przypadku jest na pewno na plus.
Jeśli chodzi o cenę, 50 ml kremu kupimy za ok. 33 złote. Jednak niech Was nie zmyli dosyć mała pojemność ;) Ze względu na naprawdę gęstą konsystencję, krem jest bardzo wydajny. Zresztą po otwarciu kremu ma on tylko 3 miesiące ważności co jest spowodowane całkiem naturalnym składem. Jeśli chodzi zaś o zapach, to nie jest on zachwycający, jednak nie przeszkadzał mi on a użytkowaniu. Muszę jednak pomarudzić na opakowanie, jak dla mnie jest ono trochę niewygodne (niestety dłuższe paznokciedodatkowo nie ułatwiały mi w użytkowaniu tego mazidła ;))
Podsumowując, mojej skórze krem się po prostu przejadł ( moja cera jest jeszcze większą marudą niż ja! ), bo początkowo sprawował się naprawdę dobrze, obecnie służy mi do rąk oraz na wysuszony uczuleniem dekolt ( wspominałam już, że mam uczulenie również na truskawki? :( ) W moim przypadku nie sprawdził się niestety na dłuższą metę, ale osobom, które mają chociaż nieco mniejszą skłonność do uczuleń i zapychania a szukają odżywczego kremu - naprawdę polecam. :)
Miałyście już do czynienia z tym kremem lub produktami tej firmy? Jak się u Was sprawdziły? :)
Mam chrapkę na coś z Sylveco i bacznie czytam recenzje, ja mam tendencje do drobniutkiej kaszki na czole, ale bardzo lubię tłuściochy na noc :) i z pewnością wezmę ten pod uwagę! :)
OdpowiedzUsuńJa tego kremu nie miałam - używam tylko pilingów od sylveco. Krem do twarzy mam z Ziaji (zielony) i też zauważyłam że po nim sebum się bardziej wydziela...
OdpowiedzUsuńcoraz częściej o owej firmie się słyszy że bardzo fajne rzeczy mają:D
OdpowiedzUsuńDostałam od męża w pakiecie z innymi produktami naturalnymi (tylko ten był z Sylveco). I wszystko mi podeszło oprócz tego kremu... Jest bardzo tłusty i słabo się wchłaniał. Leży na półce i nie stosuję nawet do rąk. Mimo szczerych chęci nie polecam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, muszę go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJa posiadam Sylveco brzozwy z betuliną - równiez tłusty. Pomógł mi przetrwać terapię żelem, który działał podobnie do retinoidów i niemiłosiernie mnie wysuszył. Nie nawilża jakoś specjalnie, ale byłam zadowolona. Moja cera uspokoiła się, więc przeszłam na Make me Bio, a dodatkowo na suche miejsca zużywam reszte Sylveco. Przede wszystkim nie podrażnia mojej cery tak jak zwykłe drogeryjne chemiczne kremy :)
OdpowiedzUsuńDostałam ostatnio sporo próbek lekkich kremów Sylveco, będę testować, a jak się któryś sprawdzi, to pewnie zdecyduję się na pełną wersję :)
OdpowiedzUsuń