Witajcie :) Dzisiaj więcej o masce, która przewinęła się już kilkukrotnie na blogu. Mowa oczywiście o aloesowej natur vital, która pojawiła się ostatnio chociażby w ulubieńcach ;). Zapraszam więc do czytania, dlaczego tak tę maskę uwielbiam. ;).
W informacjach od producenta znajdziemy informację, że jest to maska dla osób o wrażliwej skórze głowy o hypoalergicznej formule. Dzięki masce włosy mają odzyskać utraconą witalność i nawilżenie sprawiając, że uzyskują one połysk i zdrowy wygląd. Sok z aloesu silnie nawilża włosy i nadaje im miękkość. Mają stać się one błyszczące, elastyczne i dobrze się układać. Dodatkowo jałowiec działa tonizująco na skórę głowy i stymulująco na cebulki włosów. Oprócz tego znajdziemy informację o braku barwników, silikonów, parabenów ani parafiny. Brzmi obiecująco, prawda ;).
Maska dostępna jest w 300 mililitrowym opakowaniu, za które musimy zapłacić 20-kilka złotych. Słabo jednak z jej dostępnością. Ja kupiłam ją w naturze i tylko tam ją widziałam. Kosmetyk na szczęście jest dosyć wydajny dzięki gęstszej konsystencji. Zapach jest dość intensywny, ale przyjemny :).
Skład jest krótki i głównie humektantowy, a mamy w nim między innymi sok z aloesu, glicerynę, ekstrakt z jałowca i pantenol. Dzięki naturalnemu składowi maska idealnie sprawdza się na skalpie, co w moim przypadku było istnym wybawieniem ;). Gdyby nie ona, zapewne skóra zaczęłaby się domagać szamponu przeciwłupieżowego. Maska skalp świetnie nawilżyła i uspokoiła. A co do długości? Bardzo rzadko się zdarza, że kiedy użyję czegoś pierwszy raz to wiem, że w stu procentach będzie hitem. Z NV tak właśnie było ;). Moje włosy są z natury bardzo suche, a ta maska genialnie je nawilża, a także ratuje po hennowym przesuszu. Kosmyki są dzięki niej również niesamowicie miękkie, dociążone, sypkie, oraz świetnie się rozczesują. Ja używam jej zazwyczaj przed myciem na około pół godziny, czyli o wiele dłużej niż zaleca producent ( 3 min.), a po myciu serwuję jeszcze maskę emolientową i jest to dla moich włosów idealny zestaw.
Bardzo pozytywnie zaskoczyłam się działaniem tej maski, bo włosowe hity blogosfery do tej pory się u mnie nie sprawdzały. Dla jeszcze lepszego działania maskę możemy podrasować o kilka kropel ulubionego olejku lub inne półprodukty co sama też czasem robię. Nie mniej jednak natur vital spełnia wszystkie moje oczekiwania i gdybym miała zacząć włosomaniactwo od początku, NV byłaby chyba moim pierwszym zakupem, bo po jednym użyciu robi z moimi włosami wręcz cuda ;).
Miałyście kiedyś do czynienia z tą maską? :) Jak się u Was sprawdziła?
Dużo dobrego o niej czytałam, ale jeszcze nie miałam :D.
OdpowiedzUsuńJa chce do Natury, nie ma bata musze miec te maske:D
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam tę maseczkę:)
OdpowiedzUsuńchetnie bym ja wyprobowala, mam niedaleko Naturę to tam zaglądnę za nią :)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale jestem bardzo ciekawa jak sprawiłaby się u mnie :)
OdpowiedzUsuńTej maski jeszcze nie miałam, ale po Twojej recenzji wiem, że na pewno ją wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuńTa maska marzyla mi sie od poczatkow wlosowej manii, dopoki nie przekonalam sie, ze aloes mnie uczula, a i same wlosieta puszy ;)
OdpowiedzUsuńA wlasnie dzisiaj zastanawialam sie nad jej zakupem :)
OdpowiedzUsuńtyle osób ją chwali, że muszę ją sama spróbować bo też mam bardzo suche włosy :)
OdpowiedzUsuńChciała bym ją kupić ale na razie było mi nie po drodze :)
OdpowiedzUsuń