Witajcie :) Dzisiejszy post opóźnił się o dobre kilka dni. "Winna" jest temu piękna pogoda, dzięki której rozpoczęłam swój rolkowy sezon, jak również atrakcje w moim mieście m.in. koncert Sylwii Grzeszczak ( mimo, że byłam zaraz przed sceną nie mam ani jednego zdjęcia, bo mój telefon padł, to nazywa się złośliwość losu ;))
Bohaterem dzisiejszego posta jest seria do włosów lissage firmy yves rocher, w której skład wchodzi szampon, odżywka oraz serum wygładzające. Jeżeli jesteście ciekawe jak się u mnie sprawdziły, zapraszam do dalszego czytania. :)
Kosmetyki te zostały wzbogacone o ekstrakt z ziaren Gombo, pochodzących z Afryki bogatych w witaminy i antyoksydanty. Wg producenta seria ma włosy wygładzać, zapobiegać się ich skręcaniu, ułatwiać rozczesywanie, i przede wszystkim co mnie interesowało - zapobiegać puszeniu.
Ufając firmie po poprzedniej odżywce, która miała świetny skład przy tej serii go nie sprawdziłam, i po przyjściu przesyłki odrobinę się rozczarowałam. Kosmetyki bowiem okazały się posiadać ogromną liczbę oblepiaczy, i o ile w serum jest to jak najbardziej na miejscu, to w szamponie najbardziej mnie to odrzuciło. Biorąc pod lupę to myjadło, ma średnio mocny detergent, czyli typowy dla YR ALS, i aż 2 rodzaje polimerów. Jako, że używam wyłącznie szamponów bez oblepiaczy, muszę przyznać, że od początku byłam do tego myjadła uprzedzona, i muszę przyznać, że nawet teraz nie mam o nim najlepszej opinii. Mimo, że pięknie pachnie, świetnie się pieni, to na tym jego zalety dla mnie chyba się kończą. W żadnym wypadku nie nazwałabym go wygładzającym, ani pozbawiającym puchu, niezależnie od połączenia kosmetyków, typowy dla moich kosmyków puch pozostał, nawet przy regularnym stosowaniu szamponu.
Tutaj również muszę stwierdzić, że specyfik nie spełnia swojej roli. Odżywka jest bardzo lekka, puch po niej również występuje, a o zapobieganiu skręcania się włosów nie ma nawet co wspominać. Mogę wręcz zaryzykować, że nic z moimi włosami nie robi, jest dla nich zupełnie obojętna.
Z całej trójki muszę powiedzieć, że najbardziej zadowolona jestem z serum wygładzającego, chociaż i do niego na początku się zraziłam. Nałożyłam go za dużo ( co z serum olejowym np z biovaxu jest strzałem w dziesiątkę i nigdy nie udało mi się z nim przesadzić ), miałam końcówki sztywne i wręcz czułam na nich dziwny osad. Nie wiem skąd taki efekt, bo skład jest jak najbardziej w porządku, a nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego. Jednak kiedy sięgnęłam po niego później, w mniejszej ilości, końcówki były miękkie, pięknie błyszczące i przede wszystkim... faktycznie wygładzone. ;) Kosmetyk ma konsystencję lekkiego kremu bądź odżywki, która jest bardzo wygodna w aplikacji, mimo, że przyzwyczaiłam się do typowo olejowej postaci tego typu specyfików.
Kilkukrotnie użyłam całej serii przy myciu włosów, jednak można się spodziewać, że szału nie było. Nawet cała trójka naraz nie dała rady wygładzić moich kosmyków, chociaż muszę przyznać, że w niektórych sytuacjach taki zestaw się przydawał, bo potrzebowałam, aby moje włosy były bardzo dobrze zabezpieczone i mniej podatne na uszkodzenia.
Podsumowując, jedyną rzeczą którą naprawdę polecam Wam przetestować, jest serum wygładzające, jak na zabezpieczacz końcówek ma dosyć fajny, olejowy skład. Odżywka jest tylko mocnym zabezpieczaczem całych włosów na kryzysowe sytuacje, zaś szampon w ogóle nie przypadł mi do gustu.
Dajcie znać, czy miałyście do czynienia z tymi kosmetykami, oraz napiszcie, którą formę moich recenzji wolicie - dzisiejszą, bardziej rozbudowaną, czy poprzednie, krótkie i zwięzłe. :)
Kilkukrotnie użyłam całej serii przy myciu włosów, jednak można się spodziewać, że szału nie było. Nawet cała trójka naraz nie dała rady wygładzić moich kosmyków, chociaż muszę przyznać, że w niektórych sytuacjach taki zestaw się przydawał, bo potrzebowałam, aby moje włosy były bardzo dobrze zabezpieczone i mniej podatne na uszkodzenia.
Podsumowując, jedyną rzeczą którą naprawdę polecam Wam przetestować, jest serum wygładzające, jak na zabezpieczacz końcówek ma dosyć fajny, olejowy skład. Odżywka jest tylko mocnym zabezpieczaczem całych włosów na kryzysowe sytuacje, zaś szampon w ogóle nie przypadł mi do gustu.
Dajcie znać, czy miałyście do czynienia z tymi kosmetykami, oraz napiszcie, którą formę moich recenzji wolicie - dzisiejszą, bardziej rozbudowaną, czy poprzednie, krótkie i zwięzłe. :)
Dzięki za ostrzeżenie przed tą serią ;) Też lubię olejek jojoba ;)
OdpowiedzUsuńRecenzje koniecznie rozbudowane ;) Ja najwięcej potrzebnych informacji znajduję w formie szczegółów właśnie.
OdpowiedzUsuńMam szampon ale z serii odbudowującej i jest naprawdę fajny :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tych produktów i widzę że nie ma czego żałować zbyt :)
OdpowiedzUsuńNie mam nic YR do włosów, ale kiedyś na pewno kupię :P
OdpowiedzUsuńFajna, konkretna recenzja, wolę takie :)
Mnie najbardziej kusi odżywka. :D
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się na serum. Z firmy YR miałam kiedyś zestaw odbudowujący (szampon, odżywka i olejek), używałam również szamponu zwiększającego objętość :)
OdpowiedzUsuńO skusiłabym sie na serum skoro polecasz :)
OdpowiedzUsuńKlikniesz w kliki w nowym poście będę wdzięczna;*
nie miałam jeszcze nic z YR:)
OdpowiedzUsuńJakoś tak się złożyło, że nie miałam jeszcze nic do włosów z YR.
OdpowiedzUsuńjeszcze nie mialam z tej firmy kosmetyków ;) ale chętnie wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i obserwuję ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zastanawiałam czy nie spróbować tego szamponu, ale chyba jednak sobie podaruję. Dzięki za ostrzeżenie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A
Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Award, mam nadzieję, że weźmiesz udział, będzie mi bardzo miło :) Pozdrawiam ciepło :) http://zblogowanaminnie.blogspot.com/2015/05/liebster-blog-award-1.html
OdpowiedzUsuńdobrze, że jednak nie kupiłam tej serii :p
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad tym szamponem ale najpierw muszę wyczytać opinię na necie czy nie przetłuszcza za szybko włosów ...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta forma recenzji, bo wszystko jest bardzo dokładnie opisane:)
OdpowiedzUsuń