środa, 18 lutego 2015

Chwila tylko dla włosów #1: maksymalne nawilżenie.

Na blogach o włosach bardzo popularnymi postami są niedziele dla włosów. Jednak ja poświęcam włosom czas w bardzo różne dni tygodnia, i dosyć rzadko wypada to akurat w niedzielę. Bez sensu zatem jest dla mnie dodawać takie właśnie posty, i zdecydowałam, że moje wpisy będą nosić nazwę Chwila tylko dla włosów. Jest to moim zdaniem dużo bardziej uniwersalne i nie ogranicza mnie do tego jednego dnia tygodnia. :)
Dzisiaj zdecydowałam się odstawić eksperymenty i sięgnąć po coś sprawdzonego, żeby po ostatnich nieudanych próbach dać włosom odetchnąć.
Powróciłam do metody, która się u mnie bardzo dobrze sprawdzała, a sama nie wiem dlaczego na tak długo ją zostawiłam. Mowa oczywiście o OMO, gdzie pierwszym O jest nic innego, jak maska która solo średnio się sprawdziła, i dodawałam mam wrażenie wszystko co miałam w kuchni a było nawilżające dla włosów ;)

Wydenkowałam już do końca kallosa algae, do którego "nawrzucałam" żel aloesowy z ogromną ilością gliceryny ( jakoś nie pałam do niego sympatią, ale do włosów może być ), miód, a także kakao. Jednak niechcący kakaa sypnęłam tak dużo, że konsystencja zrobiła się zbyt gęsta. Wtedy podjęłam szybką decyzję i dodałam jeszcze trochę humektantowej odżywki alterry - granat i aloes. Wtedy konsystencja była już w sam raz :)

Po godzinie miksturę spłukałam  i włosy umyłam płynem do higieny intymnej facelle ( wersja z aloesem ) i nałożyłam na włosy maskę biovaxa naturalne oleje, a następnie zostawiłam ją pod czepkiem oraz zimową czapką na pół godziny.

Później maskę dokładnie spłukałam i zostawiłam moje kosmyki do naturalnego wyschnięcia.
Kiedy były jeszcze wilgotne, na końce nałożyłam silikonowe serum biovax A+E.

Efekt?
Włosy minimalnie mniej się puszą, są dużo bardziej podkręcone na końcach, a przede wszystkim są bardzo, ale to bardzo miękkie. :)

A Wy co ostatnio zrobiłyście dla włosów? A może macie jakieś baaardzo mocno nawilżające patenty, które mogłabym zafundować moim ciągle suchym kłaczkom? :)

12 komentarzy

  1. Ja dzisiaj wkonałam laminowanie z Mariona :) włosy są wygładzone i śliskie :D ładne masz fale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! A myślałam, że tylko ja mam problem z "niedzielami". Chciałam kiedyś się przyłączyć do tej akcji (wcale nie w celu opisywania, a w celu porządnego zajęcia się włosami) ale ani razu mi to nie wyszło w niedzielę więc odpuściłam! Masz rację! To się i w moim przypadku powinno nazywać chwila dla włosów! Co tydzień mam taką chwilę ale za każdym razem innego dnia (;

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też niedziele sa wielką trudnościa :D dlatego co jakiś czas robię wlpsowe SPA:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprytnie, ja też często dbam o włosy w różne dni tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej jakie piękne fale ;) szkoda że ja takich nie mam!

    OdpowiedzUsuń
  6. ale masz piękne fale mi sie takie marzą a tu lipa mam proste włosy jak druty

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja o dbaniu włosów w niedzielę, to nawet nie myślę, bo ten dzień zawsze mija mi bardzo szybko. Dobry pomysł z tymi chwilami dla włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje włosy też potrzebują takich chwil!

    OdpowiedzUsuń
  9. Super pomysł :) Moje włosy też cieszyłyby się z takiego zabiegu. Ja często do nawilżania stosuję żel lniany, albo wzbogacam odżywkę/maskę miodem :) Też się sprawdza!

    OdpowiedzUsuń
  10. moja przedostatnia niedziela włosowa była pod względem nawilżenia i dociążenia bardzo udana, a mam problem z przesuszaniem się włosów, w ruch poszedł miód, śmietana, jogurt naturalny a efekt mnie bardzo zadowolił polecam :) na blogu jest przepis mojej maseczki :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz racje, bardziej uniwersalna jest chwila dla włosów:) Ja też nie zawsze mam czas na niedzielne dopieszczenie. Kakao jeszcze nie gościło na mojej głowie, muszę wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze ♥